poniedziałek, 6 stycznia 2014

Noworocznie tym razem.

I tak nam sobie minął ten 2013 rok. Jak jeden dzień. Na wspólnym tańczeniu do budzika, wstawaniu o szesnastej, o ile mogliśmy sobie na to pozwolić, na podróżach, pracy, jedzeniu i spaniu, czasami łącząc te cztery czynności, jeśli była okazja. A dzisiaj siedzimy sobie późnym wieczorem i rysujemy bohomazy latarkami po ścianach, słuchając Murder Ballads Nicka Cave'a. Jakoś tak miałem mądrzejszy pomysł na tę notkę kilka dni temu, ale wszystko poszło w niepamięć.

To akurat nie jest Nick Cave.

Ostatnia już chyba porcja głupich tekstów z pracy.

- Dzień dobry!
- No nie wiem.

- Zaraz będę wszystko wiedział. Patrz jak dzwonię. Kurwa, zajęte.

- Wam też jest tak ciepło?
- Nawet nie wiesz, gdzie mi jest ciepło.
- Na jajach?
- Mówiłem, że nie wiesz.

- Daj mi swój telefon, na kupę idę, pobawię się.
- Nie ma mowy! Idź, zrób, co masz do zrobienia, umyj ręce i wróć.
- (z wyrzutem) Kolega.

- Powiedz mi...
- "Mi".

Rozmowa telefoniczna:
- Tam był taki cienki czarny kabelek.
- Tak! Czuję! Czuję!
- Tak? Czuje pani? To dobrze.

- Bo tu są takie przewodyyy... jeden cienkiii... drugi grubyyy, z żółtą guuumąąą... trzeci też z żółtą guuumąąąąą... następny niebieeskiiiii...

- Niech pani odnajdzie centralkę licznika klienta. Taka biała kostka. Dwa razy wielkości mydła.

- Trzeba ją było przytulić w okolicach górnych części.
- Nie no, aż taki nie jestem... koleżeński.

- Nie wiem, skąd Marcin wiedział, że ja mu powiedziałem, że to zrobiłem.

- NA KOLANA!
- Ty mały zboczeńcu!

- Kto się ogrem urodził, kanarkiem nie umrze.

- Mają tam nockę cały dzień.

- Yyyyy dzień dobry, yyy ochrona się kłania, wciskam kytyryly alt dyly i nie działa.
Po chwili:
- Panie Marcinie, niech już nikt nie przychodzi, bo klawiatura zaczęła działać, dobrze? Także jeśli ktoś już poszedł, to niech nie przychodzi, bo już działa, dobrze? Więc przychodzić nie trzeba. Także niech pan już nie przychodzi. Bo nie trzeba. Dziękuję, przepraszam.

- On mówi przez telefon czy znowu mówi do siebie?
- Mówi do mnie tym razem. ale ja go nie słucham.

- Moment, zajmę komputer na dwie minuty. Proszę przytrzymać klientkę. Tak, za nogi.

- Już z Wojtkiem nie możesz wytrzymać?
- No.
- Ale Rafale, i tak Cię podziwiam za cierpliwość. Masz jak do dziecka.
- Bo to jest dziecko. Dobrze, że nie sra i nie woła jeść. Chociaż z tym jedzeniem...