środa, 19 listopada 2014

Listopad

Dzień dobry. Jak się macie? My też.

Przez ten listopad za oknem, mimo, iż teoretycznie ładniejszy, niż kiedykolwiek, jakoś tak smutno i ponuro. Słońca dawno nie było. Wrzucamy więc zdjęcia z urlopu. Ni z gruszki, ni skąd inąd. A poniżej garść tekstów z pracy.

- Jak się czujesz po dzisiejszym obiedzie?
- Już mi przeszło.

- Dzień dobry, chciałem zgłosić brak internetu. Tak, zupełny brak transmisji, mogę nawet podać powód. Antenę zdjęliśmy.

(na cały biurowiec) - Mam nadzieję, że będzie padać. Mam ochotę na bieganie nago w deszczu.

- Kamaaaaan! Czas to pieniądz, a ja nie mam czasu na pieniądze!

- Halo? Ośmielam się odebrać telefon Tomka, bo cię znam i spieszę donieść, że Tomek jest w kiblu. Powiem mu, że dzwoniłaś, pozdrawiam.

- BURP! Przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
- To nie przepraszam.

- Gdzie jest moja kawa?!
- W kubku.

- To jest do nieuniknięcia.

- Wczoraj w biedronce...
- Zaczyna się ciekawie.

- Byłaś taka, zanim Cię poznałem?

- Zgubiłam spódnicę. Nie wiem gdzie. Nie dzisiaj, głupku.

- ...wszystko to jakieś popieprzone, lampa w podłodze, podkopu nie zrobisz...

- Lubię miejsca, gdzie jest dużo rzeczy.

- Koleżanka, która siedzi obok, nie ma tych błędów, co u Ciebie?
- U mnie nic ciekawego.

- Zesikam się zaraz.
- Właśnie widzę, że jesteś jakoś przesadnie zmotywowany do pracy.

- (o tuszu do rzęs IT-FACTOR) Tusz dla IT jest do dupy.
- Do rzęs!
- (westchnięcie) Zacznijmy jeszcze raz. Tusz do rzęs dla IT jest do dupy.

- CO ZA, KURNA, GŁUPIA PROSTYTUTKA! TA GŁUPIA MUCHA NIC NIE ROZUMIE! LATA JAK NATRĘTNA!

- I had fed myself with the chicken, and now there is mi niedobrze.

- (kierownik ochrony) Moglibyśmy zrobić takie wybuchające komory, jak na lotniskach w Izraelu. jak ktoś ma przy sobie jakieś kradzione materiały, to bum!
- (BHPowiec) Daj se spokój z takimi pomysłami! Jak ja mam załatwiać zezwolenia na odpady organiczne...

- Aaaaaaaaaaa! Bycie kobietą jest straszne!
- Co się stało?
- Przycięłam się biustonoszem.





 







poniedziałek, 24 lutego 2014

Dla spragnionych zimy

Wiem, powinno być nam wstyd, i jest. Jedna notka na półtorej miesiąca zasługuje na dziesięć minut bicia po głowie krzywym drewienkiem. Lepiej się nie tłumaczyć, ale dużo się działo. I dzieje. Wrzucam zatem notkę, korzystając z dość specyficznego urlopu spędzanego w domu, podczas gdy Asia znów siedzi w Mińsku. I lepiej już nic nie będę więcej obiecywał odnośnie tego bloga, za nas dwoje - "dużo" będzie się działo wciąż. Ale dużo pozytywnie, jedynym minusem jest brak wolnego czasu na cokolwiek.

Dwie myśli, które się zebrały od ostatniej notki:
- bal przebierańców w strojach René Artois i Yvette to głupi pomysł, bo po alkoholu nikt was nie pozna a wszyscy będą brali za obsługę,
- szukając szklarza, popytajcie najpierw znajomych, nie szukajcie na internecie - nam się trafił egzemplarz, który stwierdził, że lustro 1,2x1,1m zamontuje sam - wziął zaliczkę, raz zabłądził, stłukł dwa lustra, prawie mnie zwyzywał i oddał kasę bez żadnego do widzenia.

Definitywnie już ostatnie teksty z pracy - przynajmniej z tej ekipy. Albowiem najwyższy czas na zmiany nastał.

- Cieszę się, że mogłam poznać Ciebie i twojego pendrive'a. A teraz posłuchajmy Pink Floydów z dubbingiem.


- ...bo proszę pana bo ja mam taki problem to mi się zdarza od kilku dni że na komputerze pomocniczym bo na głównym nie że jak robię paragon to komputer się wiesza jak próbuję wpisać że klient nam daje kartę to ja powinnam wykasować gotówkę ale wtedy komputer się wiesza i nie wiem czy ja powinnam robić raport dobowy z głównego komputera bo jak na pomocniczym się wiesza to ja drukuję na głównym i tak się wieszał siódmego i ja sprzedawałam na głównym i co i jak w ogóle ja mam zrobić raport dobowy z siódmego bo po tym siódmym to nie sprzedawaliśmy na głównym ale siódmego się wieszało więc sprzedawaliśmy na głównym ale na pomocniczym dalej się wiesza że ja mogę wszystko zrobić i sprzedać tylko jak muszę wpisać płatność albo klient kupuje buty za 50zł a daje 100zł to ja powinnam wpisać 100zł ale nie mogę bo mi się komputer w tym momencie wiesza i niech pan nie mówi że to niemożliwe bo przecież się komputer wiesza i ja głupia nie jestem i widzę że mi się komputer wiesza i jak ja teraz zrobię raport dobowy i w ogóle czy powinnam bo to było siódmego...
- Proszę wcisnąć NumLock na klawiaturze.

- Piotrkowi zepsuł się aparat, ale Darek powiedział, że mu kupi nowy.
- A ja chciałem wkrętarkę, a chuja dostałem!
- Musiałeś się nieprecyzyjnie wyrazić.

Jakubi - Can't afford it all

Zdjęcia z Mazur z połowy stycznia.


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Noworocznie tym razem.

I tak nam sobie minął ten 2013 rok. Jak jeden dzień. Na wspólnym tańczeniu do budzika, wstawaniu o szesnastej, o ile mogliśmy sobie na to pozwolić, na podróżach, pracy, jedzeniu i spaniu, czasami łącząc te cztery czynności, jeśli była okazja. A dzisiaj siedzimy sobie późnym wieczorem i rysujemy bohomazy latarkami po ścianach, słuchając Murder Ballads Nicka Cave'a. Jakoś tak miałem mądrzejszy pomysł na tę notkę kilka dni temu, ale wszystko poszło w niepamięć.

To akurat nie jest Nick Cave.

Ostatnia już chyba porcja głupich tekstów z pracy.

- Dzień dobry!
- No nie wiem.

- Zaraz będę wszystko wiedział. Patrz jak dzwonię. Kurwa, zajęte.

- Wam też jest tak ciepło?
- Nawet nie wiesz, gdzie mi jest ciepło.
- Na jajach?
- Mówiłem, że nie wiesz.

- Daj mi swój telefon, na kupę idę, pobawię się.
- Nie ma mowy! Idź, zrób, co masz do zrobienia, umyj ręce i wróć.
- (z wyrzutem) Kolega.

- Powiedz mi...
- "Mi".

Rozmowa telefoniczna:
- Tam był taki cienki czarny kabelek.
- Tak! Czuję! Czuję!
- Tak? Czuje pani? To dobrze.

- Bo tu są takie przewodyyy... jeden cienkiii... drugi grubyyy, z żółtą guuumąąą... trzeci też z żółtą guuumąąąąą... następny niebieeskiiiii...

- Niech pani odnajdzie centralkę licznika klienta. Taka biała kostka. Dwa razy wielkości mydła.

- Trzeba ją było przytulić w okolicach górnych części.
- Nie no, aż taki nie jestem... koleżeński.

- Nie wiem, skąd Marcin wiedział, że ja mu powiedziałem, że to zrobiłem.

- NA KOLANA!
- Ty mały zboczeńcu!

- Kto się ogrem urodził, kanarkiem nie umrze.

- Mają tam nockę cały dzień.

- Yyyyy dzień dobry, yyy ochrona się kłania, wciskam kytyryly alt dyly i nie działa.
Po chwili:
- Panie Marcinie, niech już nikt nie przychodzi, bo klawiatura zaczęła działać, dobrze? Także jeśli ktoś już poszedł, to niech nie przychodzi, bo już działa, dobrze? Więc przychodzić nie trzeba. Także niech pan już nie przychodzi. Bo nie trzeba. Dziękuję, przepraszam.

- On mówi przez telefon czy znowu mówi do siebie?
- Mówi do mnie tym razem. ale ja go nie słucham.

- Moment, zajmę komputer na dwie minuty. Proszę przytrzymać klientkę. Tak, za nogi.

- Już z Wojtkiem nie możesz wytrzymać?
- No.
- Ale Rafale, i tak Cię podziwiam za cierpliwość. Masz jak do dziecka.
- Bo to jest dziecko. Dobrze, że nie sra i nie woła jeść. Chociaż z tym jedzeniem...